ruchliwa ulica z zegarkami różnych marek, HongKong 2009 |
Spacer zaczynamy od dzielnicy finansowej Pudong w Shanghai - w 2009 roku zamieszkiwało ją ok 2,7 mln ludności, a gdzie pozostała cześć miasta. Są godziny wczesne wieczorne, gwar ulicy, pośpiech, cykające przeraźliwie cykady, zaznaczające fakt, że już jest po deszczu, gorąco i parno, z zapachem przygotowywanego w restauracjach jedzenia, czuć olej sezamowy i parowany jaśminowy ryż.
Nad nami górują wieżowce sięgające chmur, czujemy się jak liliputy, od spoglądania w górę boli kark, trzeba rozmasowywać szyję. Warszawski Intercontinental Hotel i Złota 44, wieżowiec zaprojektowany przez Liebeskinda - to nie to samo. Śpimy w Otwieraczu - taki mały luksus po długiej podróży spędzonej w samolocie.
A następny dzień rozpoczynamy od zwiedzania starego miasta, leżącego w dorzeczu rzeki Jangcy. Tłoczno tu, kolorowo, duszno i dźwięcznie - bo gdzieś z tłumu dobiegają odgłosy chińskiego teatru cieni. Podchodzę blisko, niestety nieprzyjemny zapach mnie odciąga od tego miejsca - zapach psującego się białka połączony z smażonym olejem. Okazuje się, że źródłem tego zapachu jest jeden z przysmaków Chińczyków - sfermentowane tofu.
nieświadoma, że za chwilę być może będziemy jeść siekanego szczura zamiast królika, nie pamiętam czy pokazałam kelnerowi w słowniku obrazkowym szczura czy królika, Shanghai 2009 |
A następny dzień rozpoczynamy od zwiedzania starego miasta, leżącego w dorzeczu rzeki Jangcy. Tłoczno tu, kolorowo, duszno i dźwięcznie - bo gdzieś z tłumu dobiegają odgłosy chińskiego teatru cieni. Podchodzę blisko, niestety nieprzyjemny zapach mnie odciąga od tego miejsca - zapach psującego się białka połączony z smażonym olejem. Okazuje się, że źródłem tego zapachu jest jeden z przysmaków Chińczyków - sfermentowane tofu.
stare miasto w Szanghaju - tłoczno i gorąco, a do tego orientalnie |
Wypadałoby jeszcze odwiedzić ogród Yuyuan, zlokalizowany blisko starego miasta. Tak też robimy, ale zapraszam na wycieczkę po ogrodach chińskich w następnym odcinku.
Dopada nas lekki głód, może by coś zjeść? Może kaczkę po pekińsku?
Do wyboru mamy: kaczka po pekińsku, pierożki w Yangshou, sfermentowane tofu lub taki uliczny fast food. Tym razem szkoda nam czasu - stawiamy na narodowy fast food z chińskiej garkuchni.
A popołudniem spacer po urokliwych uliczkach wokół ogrodu w Suzhou.
I przechadzając się leniwym krokiem podglądamy zwyczajne życie Chińczyków
Nieoczekiwanie zaskakuje nas deszcz, ale on w tym klimacie przynosi ulgę od gorąca i oczyszcza powietrze. To nie jest problem. Mamy czym oddychać.
Zaglądamy do ulicznego straganu ze świeżymi owocami, kupujemy carambolę i trochę włochatych rambutanów. Idziemy dalej, ale powoli nogi nie chcą już nas nosić.
Może resztę drogi pokonamy metrem lub tramwajem. Może takim kolorowym jak ten, a może ....
... albo takim niebieskim jak ten.
Trudna decyzja, bierzemy taksówkę, to nic, że przejazd nią nie należy do najtańszych, szkoda czasu na zastanawianie się jakim tramwajem dojechać i gdzie się przesiąść na metro. Zresztą w HongKongu dużo łatwiej porozumieć się w języku angielskim - na szczęście tutaj wszyscy nim mówią. Nie to co Shanghai lub Suzhou, gdzie musieliśmy się nieźle namachać rękoma, aby coś załatwić, nawet mini rozmówki polsko-chińskie okazały się mało przydatne. Bo dane słowo było wypowiedziane innym tonem i znaczyło zupełnie coś innego - język chiński to język toniczny. Chińczycy są bardzo weseli.
Z portu wracamy jednak komunikacją miejską. Nie ma co się zastanawiać nad taksówką.
Jeszcze nie wracamy do hotelu, zaglądamy jeszcze do dzielnicy światowej finansjery.
Nie zauważamy jak się ściemnia. Czas wracać do hotelu.
I jak Wam się podobało? Zmęczeni czy zaciekawieni?
Tak jak pisałam, że do Chin jeszcze wrócę nie jeden raz. Słowa dotrzymałam.
Dopada nas lekki głód, może by coś zjeść? Może kaczkę po pekińsku?
kaczki - zapewne przygotowywane na kaczkę po pekińsku, Yangshou, Chiny 2009 |
takie jedzenie, jest przepyszne - świeże, ciepłe i pachnące, duża różnorodność i ten dreszczyk emocji, jak to będzie smakować, na ulicy gdzieś w Chinach, nie pamiętam gdzie |
ogrody w Suzhou zwiedzone, czas zacząć penetrację uliczek tego 2-milionowego miasteczka, Suzhou, Chiny 2009 |
uliczki Yangshou, Chiny 2009 |
i po deszczu, na deptaku w Guilin, Chiny 2009 |
popołudniowy targ ze świeżymi owocami, gdzieś na jednej z ulic w HongKongu, Chiny 2009 |
... albo takim niebieskim jak ten.
Trudna decyzja, bierzemy taksówkę, to nic, że przejazd nią nie należy do najtańszych, szkoda czasu na zastanawianie się jakim tramwajem dojechać i gdzie się przesiąść na metro. Zresztą w HongKongu dużo łatwiej porozumieć się w języku angielskim - na szczęście tutaj wszyscy nim mówią. Nie to co Shanghai lub Suzhou, gdzie musieliśmy się nieźle namachać rękoma, aby coś załatwić, nawet mini rozmówki polsko-chińskie okazały się mało przydatne. Bo dane słowo było wypowiedziane innym tonem i znaczyło zupełnie coś innego - język chiński to język toniczny. Chińczycy są bardzo weseli.
wsiadamy do taxi i jedziemy na ferry boat, będziemy płynąć na wyspę Lantau, HongKong 2009 |
arterie ulic w HongKong |
gdzieś w dzielnicy finansowej w HongKong |
HongKong nocą |
Tak jak pisałam, że do Chin jeszcze wrócę nie jeden raz. Słowa dotrzymałam.
na ulicach Guangzhou (Kanton), Chiny 2013 |
Ależ ja Ci zazdroszczę tej wyprawy do Chin!
OdpowiedzUsuńO maseczkach czytałam kiedyś w książce o Japonii, że nosi się, kiedy jest się przeziębionym dlatego, że wtedy lepiej się oddycha.
Myślę, że u Chińczyków jest bardzo duża świadomość tego, żeby nie zarażać innych - jakakolwiek epidemia mogłaby ich zdziesiątkować. Są bardzo ostrożni, kiedy nasz samolot wylądował na lotnisku w Szanghaju, nie zeszliśmy z pokładu - wpadła ekipa kosmitów - w takim srebrno - białychy kombinezonach i z takimi kosmicznymi kaskami na głowie, każdy z tych kosmitów miał obowiązek sprawdzić temperaturę ciała u każdego z pasażerów samolotu. To nie były termometry rtęciowe ani elektroniczne, to były termometry na podczerwień - jedno pstryknięcie promieniem w czoło czerwona kropka i już mieli temperaturę. Gwiezdne wojny.
UsuńJestem zachwycona Chinami i pewnie wrócę tam jeszcze z kilka razy.
Cieszę się, że dałaś radę dzisiaj na tym spacerze.
Z pozdrowieniami, El
wow! Pięknie tam! :) Może kiedyś również będzie mi dane odwiedzić to miejsce :)
OdpowiedzUsuńOstatni wywiad z Kamilem (mistrzem olimpijskim) i retrospekcja do wywiadu z nim jako chłopiec - jest świetnym przykładem, że trzeba mieć cel, który jest wyrażony we wszystkich zmysłach, cel musi być realny, wypowiedziany pozytywnie i określony w czasie.
UsuńU mnie też się sprawdza - chciałam pojechać do Afryki - zainspirował mnie film Pożegnanie z Afryką, osiągnęłam ten cel i wtedy stało się, że połknęłam bakcyla podróżowania.
A a sposobie realizacji swoich marzeń - możemy porozmawiać na priv'ie jesśli będziesz miała ochotę, to zapraszam.
z serdecznymi pozdrowieniami, El
Zapraszam Cię kochana do siebie po nominację w Liebster Blog Award :)))
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
AJ a co to takiego Moja Droga?
UsuńSuper zdjęcia! Ale trochę mnie zmroziło jak przeczytałam, że podali Wam szczura...brrr. Ale co kraj, to obyczaj ;-)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam pozdrowienia,
E.
Edith, ja zjadłam, bo byłam głodna, ale mój mężczyzna odmówił - nie jadł.
Usuńz pozdrowieniami, El
Ciekawa ,niebanalna wyprawa ,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdziękuję, pozdrawiam
UsuńWyprawa marzenie!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny!
Pozdrawiam.
marzenia są po to aby je spełniać
Usuńdziękuję za odwiedziny, z pozdrowieniami El
Piękna relacja i wycieczka. Mnie w takich wyjazdach zawsze najbardziej fascynuje życie zwykłych ludzi, a nie typowe atrakcje turystyczne na pokaz. Chociaż te typowe (np zabytki) tęż warto zobaczyć. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńAle cudownie! Piękne zdjęcia ukazujące jakże inną od naszej kulturę. Zaraz ruszam w teren wykorzystać fajną pogodę ale wrócę tu jeszcze poczytać wcześniejsze relacje z Chin i nie tylko. Pozdrawiam i życzę fajnej soboty.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że światło wczoraj było odpowiednie aby robić zdjęcia i Twoja sobota była udana.
UsuńDziękuję za komentarz i odwiedziny, z pozdrowieniami
El
trudno jest w HongKongu znaleźć zabytki - to miasto jest bardzo nowoczesne i to chyba nie są atrakcje na pokaz - tak wygląda życie w wielkich miastach w Chinach i w HongKongu. Są też prowincjonalne miasteczka dużo mniejsze liczące 1-2 mln mieszkańców i jeszcze mniejsze. Wiesz zorganizowanie takiej wyprawy samemu bez pomocy biura podróży i nie znając chińskiego jest naprawdę wyzwaniem. Zapraszam na inną relację z Chin już wkrótce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz :-)
Ella
Ale cudne foty. Wyprawa życia. O Chinach mogę pomarzyć tym fajniej ogląda się twoje foty i czyta relację.:-) pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńto zapraszam na kolejne, miło, dziękuję
Usuńz pozdrowieniami, Ella
Piękne zdjęcia! Również uwielbiam podróże. W ten rejon świata jeszcze nie dotarłam. Bardzo bym chciała i może kiedyś się uda :) Tymczasem oglądam i zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz podróżować, to z pewnością dotrzesz w tamte rejony. Gwarantuję :-)
UsuńA ja też wpadam do Ciebie, oglądam i zazdroszczę pomysłów i talentu.
z pozdrowieniami, Ella