piątek, 16 maja 2014

Krajobraz księżycowy i przezwyciężanie strachu

Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2012
Ten niewinnie wyglądający krajobraz okazał się przeogromnym sprawdzianem mojego lęku przed przestrzenią i wysokością.Jak powiedział Zygmunt Freud -Człowiek broni się przed strachem za pomocą lęku. A jak wiadomo strach ma wielkie oczy i tym razem przekonałam się  o tym na własnej skórze!

Zapowiadał się bardzo przyjemny i słoneczny dzień. Zmierzaliśmy naszym autem w kierunku jednego z pierwszych założonych na świecie parku narodowego, Tongariro, znajdującego się w centralnej części Wyspy Północnej. W granicach Parku położone są 3 aktywne wulkany: Ruapehu, Tongariro i Ngauruhoe. Zaznaczę tylko, że sylwetki tych wulkanów znane są prawie wszystkim sympatykom sagi Władca Pierścieni. Otóż Mordor to nic innego jak Narodowy Park Tongariro, a Góra Przeznaczenia to sam wulkan Ngauruhoe. 
Za cel wyznaczyliśmy sobie pokonanie 19,5-kilometrowego szlaku - Tongariro Alpine Crossing. Pogoda nam sprzyjała. Wyruszyliśmy w najbardziej malowniczy trekking Nowej Zelandii. 
szczyt aktywnego wulkanu Ruapehu, jedyny na którym obecny jest jeszcze 1 km lodowiec
Początkowo trasa wydawała się być bardzo łatwą i trochę byłam rozczarowana drewnianymi chodnikami pokrytymi matami antypoślizgowymi, biegnącymi przez ubogi w roślinność teren Parku. Myślałam, że będzie tak przez prawie cały czas. Roślinność była bardzo uboga, czasami pojawiało się coś, co przypominało zieleń trawy.
w oddali Góra Przeznaczenia czyli czynny wulkan Ngauruhoe, Nowa Zelandia 2012
W miarę jak ścieżka zaczęła się wznosić ku górze, zginęły drewniane chodniki z . Pojawił się piaszczysty, ciemny i kamienisty szlak, który zaczął powoli wić się w górę. Zrobiło się jeszcze bardziej sucho. Kamienie swoim wyglądem i strukturą przypominały koks lub zastygłe, rozżarzone żelazo.

ścieżka zaczyna powoli wić się w górę w kierunku wulkanu Ngauruhoe

Im bardziej, szlak zaczynał wić się w górę, tym mniej było roślinności, a więcej przestrzeni i więcej kamieni wulkanicznych. Pogoda dopisywała i mogliśmy podziwiać malownicze widoki tej trekkingowej trasy.

w trakcie chwili na odpoczynek ukazał się nam taki oto widok, Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2012
Im wyżej, tym krajobraz stawał się bardziej surowy w swoim wyglądzie.

ścieżka tuż przed podnóżem Góry Przeznaczenia
Kiedy stanęliśmy (ja i mój Partner) u podnóża wulkanu Ngauruhoe (2 291 m.n.p.m), który wybuchał już 45 razy, a ostatnia jego erupcja miała miejsce 21 listopada 2012 roku.
Na szczyt krateru od północnej strony mogą się wspinać bardziej doświadczeni wspinacze, ponieważ trasa jest bardzo stroma, bez żadnych płaskich odcinków na odpoczynek. Dodatkowym utrudnieniem jest osuwający się pod stopami tuf wulkaniczny oraz silny wpływ gazów siarkowych emitowanych od strony krateru.

widok na Ngauruhoe, jesteśmy u jego podnóża, Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2011
Zostawiamy za plecami Górę Przeznaczenia i idąc płaskim kraterem południowym dotarliśmy do grani oddzielającej dwa kratery.
wędrówka płaskim kraterem południowym zrobiła na mnie wrażenie - przestrzeń jest niesamowita
Jak powiedział pan J.R.R Tolkien - Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że wspinaczka tą granią zajmie nam, aż tyle czasu. Było niebywale stromo i niebezpiecznie za sprawą osuwających się kamieni wulkanicznych, żwiru i piachu. 


Bliskie spotkanie z moim strachem przed przestrzenią i wysokością było tuż na wyciągnięcie ręki. Nastąpiło w tym momencie, kiedy zobaczyłam idącą na czworakach Azjatkę, która chce złapać się podłoża w chwili, gdy ześlizguje się z grani. Stanęłam i stwierdziłam, że nie pójdę dalej. Na nic zdały się przekonywania mojego Partnera, który mimo lęku przestrzeni postanowił wspiąć się stromą granią w górę - wyzwaniem był niesamowity widok pocztówkowych Jezior Szmaragdowych. On chciał je zobaczyć, ja niekoniecznie.
Chcąc schronić się przed podmuchami silnego wiatru, stanęłam za sporym głazem.Pomyślałam, że wejście jest strome, ale gorsze będzie zejście i jeśli mój Partner wejdzie, a potem nie zejdzie, to mogę tu tkwić do końca życia nie wiedząc co się z nim dzieje.

mój strach pojawił się właśnie w tamtej chwili, grań oddzielająca dwa kratery
- płaski żółty i stromy czerwono - czarny
Popłakałam trochę z bezsilności stojąc za ogromnym głazem. Zostałam sama na szlaku, nikogo nie widziałam w dole, kto by zamierzał się wspinać w przeciągu kolejnych 30 minut. Wiatr przybrał na sile, jakby chciał zachęć mnie, abym ruszyła jednak w górę. Ale jak? Spakowałam aparat fotograficzny do plecaka, ubrałam na siebie ciepłą bluzę, otarłam ostatnią łzę i ruszyłam po 10 minutach w górę. Nie uwierzycie, jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam za tym głazem stojącego mojego Partnera. Czekał na mnie, przeczuwając, że się zdecyduję podejść granią w górę. Uzgodniliśmy strategię podejścia. On postanowił iść przodem, ale w dużej odległości przede mną, tak aby na wypadek, kiedy zacząłby się osuwać na mało stabilnym tufie wulkanicznym, nie zahaczyć o mnie. Otrzymałam polecenie, aby nie rozglądać się po bokach, ani pod żadnym pozorem nie obracać się w tył.

najwyższy punkt na Tongariro Alpine Crossing
Po pokonaniu ostrej grani docieramy do najwyższego punktu na Tongariro Alpine Crossing (1 886 m.n.p.m), nie mam ochoty nawet spojrzeć w bok, gdzie dopiero później zauważam, że po mojej prawej stronie znajdują się czerwono pomarańczowe skały. To ogromna przepaść w ziemi o różnorodnych kształtach naprawdę wzbudza respekt - to Krater Czerwony, który charakteryzuje się przykuwającym wzrok kolorem czerwono-czarno-pomarańczowym.

ta ogromna przepaść, to Krater Czerwony na trasie Tongariro Alpine Crossing
Nieśmiało podchodzę do otworu krateru, ale jest to wystarczająco bezpieczna odległość, aby czasami się nie poślizgnąć i nie zlecieć w tą przepaść. Czas ruszyć w kierunku Jezior Szmaragdowych! Te Jeziora znajdują się za kolejnym szczytem, dochodzę do niego i stwierdzam, że ani nie zajdę, ani nie wejdę na szczyt z powrotem. Odmawiam zejścia w stronę Szmaragdowych Jezior. Widzę kątem oka z góry ich szmaragdową toń. Jak dobrze, że pogoda dopisała w tym dniu!


kolejna atrakcja Tongariro Alpine Crossing, znajduje się tuż za tym szczytem,
schodząc bardzo stromą ścieżką w dół - to Szmaragdowe Jeziora
Te jeziorka to nic innego jak trzy kratery wypełnione wodą o wspaniałym zielonym kolorze, które swoją barwę zawdzięczają minerałom wyługowanym z sąsiednich stref termicznych.

Jeziora Szmaragdowe, Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2011

Ja nie dotarłam do brzegu Szmaragdowych Jezior. Tym razem kolejny strach był silniejszy od tego poprzedniego.
Ciekawa jestem czy Wy też macie swoje strachy?

38 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia, dzięki Tobie Ellu można czuć obecność miejsc które zwiedzasz i oglądasz. No i ELLA NA KRAŃCU ŚWIATA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, dziekuje! Opisując swoje podróże i miejsca, które odwiedziłam, szybko przenosze sie do tych miejsc wspomnieniami i na nowo przeżywam te wszystkie emocje z tym związane - to trochę jak powrót do przeszłości :-)

      Usuń
  2. Elu przepiękne zdjęcia i bardzo fajnie sie Ciebie czyta:)Mam lęk wysokości i wejście po okrągłych schodach sprawia mi dużą trudność, więc jak mogę omijam obie sytuacje:)
    Pozdrawiam cieplutko z podmokłego Śląska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renato, dziękuje za te miłe słowa. Po okrągłych schodach nie wchodzę na sama myśl o tym robi mu się dziwnie pod nogami.
      Rozumiem Twoje odczucia, być może są podobne do moich. W Warszawie tez deszczowo, ale ciepło.

      Usuń
  3. Podziwiam Cię, ja bym się nie odważyła, straszny ze mnie bojuch :) Ale widoki wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale piękne widoki! Super! :)
    Zapraszam do mnie na domowe lody - prosty przepis ;)
    wenus-lifestyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak znajdę czas, to z przyjemnością wpadnę na gałkę lodów :-)

      Usuń
  5. Elu, cudownie to wszystko opisałaś. Przeniosłam się do zupełnie innego świata, a że jestem fanką Trylogii Tolkiena, mam również w swojej filmotece te trzy wspaniałe filmy, toteż z największą przyjemnością przeczytałam i obejrzałam rewelacyjne zdjęcia. CUDOWNIE!!!
    Wielkie dzięki za tak wspaniałe opisy i za tą magię, która przemawia do mnie z Twoich postów!
    Ściskam Cię i czekam, czekam, czekam na kolejne!!!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, bardzo Cię dziękuję za komentarz, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogłam sprawić Ci tyle przyjemności pisząc ten post.
      Ja też się znowu przeniosłam myślami do tamtego momentu, kiedy zobaczyłam Górę Przeznaczenia, pamiętam jakie odczucia mi towarzyszyły, kiedy szłam żółtym kraterem, bardzo chciałam zobaczyć Szmaragdowe Jeziora, ale nie wiedziałam, że to podejście granią do Czerwonego Krateru będzie takim wyzwaniem dla mnie!
      Następnym razem zapraszam do Fiordlandu -tam dopiero jest tolkienowsko :-)!
      z pozdrowieniami, El

      Usuń
  6. Cudowne zdjęcia. Zazdroszczę Ci tych widoków. Czerwone skały, jeziora - wspaniałe miejsce.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skały były cudowne i ta przestrzeń i ten strach - jeszcze czuję zapach siarki z krateru unoszącej się w powietrzu!

      Usuń
  7. super widoki!!! cudowne zdjęcia :)

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowity krajoobraz ! Cudnie jest ogladac takie zdjecia za co wszyscy możemy Tobie dziękować:)

    OdpowiedzUsuń
  9. WOW kochana ale widoki, ja nie moge! myslalam ze mnie zabierzesz na Fuerte albo cos a tutaj takie krajobrazy! Super ze udalo ci sie przezwyciezyc lek wysokosci, szkoda byloby takich widokow nie zoabczyc na wlasne oczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. było naprawdę ciężko, ale dałam radę! Jak sobie przypomnę tamte chwile, to czuję ten zapach siarki i podmuch wiatru ...
      zapomniałam dodać, że po tym zejściu, byłam umorusana cała pyłem wulkanicznym

      Usuń
  10. Wow, widoki bajeczne. Też mam swoje strachy, ale ja mam taki charakter, że uwielbiam wyzwania i lubię się mierzyć z moimi lękami. To podobno dość skuteczna terapia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też się zmierzyłam - nie wiem, czy to skuteczna terapia, podobno lęk wysokości ma się zapisany w genach :-D

      Usuń
  11. Tym razem nie odchudzam się sama, pomaga mi w tym pani dietetyk ;]
    Nie ma co się martwić o efekt jojo, to był tylko pierwszy dzień z małą ilością kcal.
    Pozostałe są wyliczone na ok. 1600 / 1800+ aktywność fizyczna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to w takim razie się nie martwię o Twoje zdrowie :-)

      Usuń
  12. piękne widoki!
    przestrzeń i wysokość - osobno nie wywołują u mnie strachu, ale w połączeniu są zabójcze. ale mam zamiar z nimi walczyć! może kolejna podróż mi w tym pomoże ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa Kasiu Twoich wrażeń, jak już zwyciężysz w walce ze swoim strachem!
      pozdrawiam, El

      Usuń
  13. Co za wyprawa. Ja bym się jeszcze zderzyła ze swoim strachem przed lotem na Marsa, bo te widoki przypominają mi inna planetę. Być tam to musiało być niewiarygodne przeżycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj było, było - jeszcze czuję ten wiatr i zapach siarki

      Usuń
  14. Z zaciekawieniem przeczytałam Twój reportaż z wypraw w góry Nowej Zelandii! Wspaniała wycieczka i jaka daleka! Też mam lęk przestrzeni, jak mój syn zabiera mnie na klify w UK to strasznie się boję i idę bokiem aby nie patrzyć w dół. A widoki są wspaniałe:) Uściski i przyjemnej całej wyprawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba wiesz, jak to jest, kiedy z trudem przychodzi pokonywanie własnych lęków i strachów.
      Podobno z medycznego punktu widzenia, to jest gen, który otrzymujemy w spadku, natomiast z psychologicznego punktu widzenia - to rodzaj fobii, nad którą można zapanować i się nie bać...
      A klify w UK, też potrafią zapierać dech w piersi ... uff

      Usuń
  15. piękne widoki.. uwielbiam góry:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fantastyczne zdjęcia i fantastyczna przygoda :)


    Pozdrawiam serdecznie,
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
  17. Podziwiam ciebie bo ja bym się nie odważyła wspinać rak wysoko i jeszcze sama zostałaś w pewnym momencie. Widoki są cudne, oglądać wulkany z bliska to marzenie. Masz teraz co wspominać :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałam sama i dlatego, że nie chciałam tam tkwić sama - ruszyłam do góry.
      Takie doświadczenia uczą jak radzić sobie w pewnych życiowych sytuacjach.
      Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam El

      Usuń
  18. super, surowość krajobrazu jest taka piękna i fascynująca

    OdpowiedzUsuń
  19. oplacalo sie przezwyciezyc strach! cune widoki, dla takich warto leciec tak daleko :D

    OdpowiedzUsuń
  20. rzeczywiście to wejście pamiętam jeszcze dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza!
Uprzejmie proszę Użytkowników Anonimowych o podpisanie się chociaż imieniem lub nickiem, chciałabym wiedzieć jak się do Was zwracać.