piątek, 24 sierpnia 2012

Wspomnienie dim sum i chinskiej zupy – prawie jak w Chinach, a jednak w Warszawie

w poszukiwaniu dim sum na ulicy w Shanghai - bądź tu mądry człowieku i rozszyfruj te krzaczki
Dim Sum to małe azjatyckie pierożki przygotowywane na parze lub smażone na oleju kokosowym, a następnie serwowane w koszykach bambusowych. Nadzienia pierożków bywają twórcze – najczęściej jest to mielona wieprzowina, kurczak lub surowe krewetki i warzywa lub mieszanka powyższych. Doprawia się je winem ryżowym, sosem sojowym, pieprzem lub utartym świeżo korzeniem imbiru i olejem sezamowym.
Pierwszy raz zasmakowaliśmy tych pierożków w Chinach w Shanghaiu, kiedy po całodniowym poszukiwaniu w ślad za podręcznym przewodnikiem najlepszego w mieście lokalu, który serwuje dim sum – trafiliśmy zrezygnowani do chińskiego baru mlecznego serwującego dim sum. Nie sposób było rozczytać chińskich krzaków i przełożyć je na angielski (zresztą nawet w takiej metropolii jak Shanghai trudno jest o Chińczyka mówiącego w języku angielskim).

chiński "bar mleczny" serwujący dim sum - zgłodniali po całodziennym szukaniu najlepszych dim sum w Shanghaiu wg przewodnika Pascal (Shanghai, Chiny 2009)

Och pierożki w tym miejscu były przepyszne - pewnie dlatego, że byliśmy bardzo głodni, po całodniowym poszukiwaniu najlepszych dim sum w Chinach. Złożyliśmy zamówienie z menu zapisanego w zeszycie i czekaliśmy cierpliwie na swoje porcje. Językiem migowym dogadaliśmy się z przyjmującym od nas zamówienie Chińczykiem. Okazało się, że widniejąca w zeszycie cena jest ceną za jeden pierożek – fiu, fiu było naprawdę drogo, ale cóż stołowaliśmy się w centrum Shanghaiu – tutaj ceny w barach mlecznych nie należą do niskich – pomyśleliśmy obydwoje z Dadą. Byliśmy naprawdę bardzo głodni – Dada oświadczył, że on nie naje się 2 pierogami tak jak ja, musi zjeść ich chociaż 6 sztuk. 


Pokazałam Chińczykowi na palcach 6 – ich chińskie 6 czyli pięść z wysuniętym kciukiem J wskazując na Dadę i zobaczyłam, że jego skośne oczy nagle zrobiły się okrągłe jak złotówki. Zasiedliśmy przy stoliku, cierpliwie czekając na zamówione dim sum. Moje zaciekawienie wzbudziła niesiona w naszym kierunku wielka miska z ogromną ilością pierogów – tak to było zamówienie Dady – jego 6 dim sum oznaczało 36 pierogów plus 12 moich dim sum. To już wiem dlaczego Chińczykowi zrobiły się bardzo okrągłe oczy – był zszokowany, że można zjeść tyle pierogów! Oczywiście, że nie byliśmy w stanie zjeść aż takiej ilości – poprosiliśmy o spakowanie na wynos (tzn. pokazaliśmy).

W trakcie naszej podróży po Państwie Środka urzekła mnie pewna gar kuchnia, w której kucharz na oczach wszystkich osób, które zasiadały w jego jadłodajni wyrabiał ciasto na dim sum, wymachując i podrzucając nim co nie miara – zaplatał warkocze, rozciągał je wyciągał i klepał. Przedstawienie było bajeczne! Pierożki w tym miejscu smakowały równie pysznie - a było to w Yangshuo - przepiękne miejsce, ale o tym miejscu napiszę wkrótce.

w tych wielkich beczkach wyrabiane jest ciasto na pierożki dim sum (Yangshuo, Chiny 2009)
W takich miejscach, jak to poniżej się też czasami stołowaliśmy.

prosto z ulicy do jadłodajni

Być w Chinach i nie spróbować syczuańskiej zupy, to jak być w Rzymie i nie wiedzieć Koloseum. Spróbowaliśmy, ja może nie syczuańskiej, a Dada i owszem zapragnął zasmakować tej zupy – w restauracji mieszczącej się nad jeziorem w Hangzhou ( stolica prowincji Zhejiamg) . Zupa wjechała na stół w saganie, który od spodu był podgrzewany – cały czas wrzała i się gotowała.

Dada zanurzył w niej łyżkę, po tym jak stwierdził, że zupa wygląda bardzo apetycznie i pierwsza łyżka powędrowała do buzi. Zobaczyłam jak z pierwszym łykiem zupy jego twarz robi się czerwona jak papryczka chili, a oczy wychodzą z orbit. Przełknął płyn i po chwili stwierdził, że zupa jest bardzo ostra i dobrze, że w lokalu jest klimatyzacja, która mrozi skórę, w przeciwnym razie musiałby lecieć pod prysznic, aby schłodzić ciało. Rzeczywiście w lokalu było bardzo zimno, musiałam założyć na siebie cieplejszą bluzę i wcale nie było mi w niej ciepło. Jak przystało na prawdziwego mężczyznę – Dada nie marudził, że zupa jest za ostra, tylko dzielnie ją zjadł, raz po raz ocierając chusteczką pot z czoła. Rzeczywiście wyczyn to był nie lada.

Dlaczego postanowiłam napisać o dim sum i chińskiej zupie? Wróciły wspomnienia, kiedy przypadkowo trafiliśmy w Warszawie do lokalu z tymi specjałami. Miała być kawa – zresztą na pierwszy rzut oka szyld nad lokalem wydawał się przedstawiać filiżankę kawy.
Uprzedzam, że  trzeba pamiętać o mojej krótkowzroczności i braku przywiązania do okularów, bo tak o to dzięki temu trafiliśmy do Restauracji Yummy na Kruczej w Warszawie. Gdzie zaskoczyło nas bardzo urozmaicone menu – kilka rodzajów dim sum, zupy, sajgonki, dania główne – w tym kaczka (notabene wypadałoby wpaść raz jeszcze i jej spróbować), desery naprawdę bardzo mocno chińskie J. Zamówiliśmy po zupie. Zupę PHO z kurczakiem – czyli makaron ryżowy, kurczak, szczypiorek, kolendra (nie przepadamy z kolendrą, więc zastrzegliśmy sobie przez złożeniem zamówienia „no coliender”) oraz zupę PHO z wołowiną smażoną.


Otrzymaliśmy sporą ilość zupy a na koniec wjechały dim sum – mniam, były bardzo dobre, a kucharz sam kręci ciasto na zapleczu – widziałam i potwierdzam.

Fajne i smaczne miejsce, przystępne ceny – polecam. Jako, że jestem migrenowcem, to z dużą dozą ostrożności podchodzę do tego, co jem i przyznam szczerze – żadnej migreny i syndromu chińskiej restauracji.

Korzyści? Odżyły smaki chińskiej kuchni – poczuliśmy wspomnienia dogłębnie - kubkami smakowymi. Nowe miejsce, gdzie warto zjeść.



8 komentarzy:

  1. W Yummy byłam i też polecam. Dobry adres i dobre ceny.
    A Wasze kulinarne przygody w Chinach były bardzo zabawne :) Może i ja tam kiedyś pojadę i doświadczę podobnych...? Chciałabym porównać dim sum w Polsce z tymi oryginalnymi. Jestem ciekawa czy czymś się różnią w smaku.

    Z weekendowymi pozdrowieniami,
    E.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam zupę pho!Byłem już w wielu knajpach w Warszawie serwujących tą narodową potrawę Wietnamczyków i muszę stwierdzić,że bezapelacyjnie najlepszą podają na bazarku przy ul.Bakalarskiej(pierwsze wejście).Nie dość,że zupa zawsze trzyma bardzo wysoki poziom,to na dodatek knajpa otwarta jest od 5 rano !Gorąco polecam...Maciej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz, następnym razem sprawdzimy czy miałeś racje ... :)

      Usuń
    2. Sprawdzimy - jeśli wystąpi syndrom chińskiej resauracji lub migrena ... testowanie wkrótce

      Usuń
  3. Zazdroszczę tak egzotycznej podróży, a jeśli będę w W-wie to z chęcią odwiedzę opisywany przez Ciebie lokal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivko, jeśli bedziesz w Warszawie, to się odezwij proszę, być moze wybierzemy się do tego miejsca razem i będzie miło pogawedzic nad talerzem chińskiej zupy

      Usuń
  4. wspaniałe kulinarne (i nie tylko) wspomnienia
    tych pierożków nigdy nie jadłam, ale jeśli tylko będzie okazja, chętnie spróbuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pabianice są stosunkowo blisko Warszawy, więc następnym razem może pierogi zjey razem :-), kto wie...
      góry zimą również uwielbiam :-)

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza!
Uprzejmie proszę Użytkowników Anonimowych o podpisanie się chociaż imieniem lub nickiem, chciałabym wiedzieć jak się do Was zwracać.