Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2012 |
Ten niewinnie wyglądający krajobraz okazał się przeogromnym sprawdzianem mojego lęku przed przestrzenią i wysokością.Jak powiedział Zygmunt Freud -Człowiek broni się przed strachem za pomocą lęku. A jak wiadomo strach ma wielkie oczy i tym razem przekonałam się o tym na własnej skórze!
Zapowiadał się bardzo przyjemny i słoneczny dzień. Zmierzaliśmy naszym autem w kierunku jednego z pierwszych założonych na świecie parku narodowego, Tongariro, znajdującego się w centralnej części Wyspy Północnej. W granicach Parku położone są 3 aktywne wulkany: Ruapehu, Tongariro i Ngauruhoe. Zaznaczę tylko, że sylwetki tych wulkanów znane są prawie wszystkim sympatykom sagi Władca Pierścieni. Otóż Mordor to nic innego jak Narodowy Park Tongariro, a Góra Przeznaczenia to sam wulkan Ngauruhoe.
Za cel wyznaczyliśmy sobie pokonanie 19,5-kilometrowego szlaku - Tongariro Alpine Crossing. Pogoda nam sprzyjała. Wyruszyliśmy w najbardziej malowniczy trekking Nowej Zelandii.
szczyt aktywnego wulkanu Ruapehu, jedyny na którym obecny jest jeszcze 1 km lodowiec |
Początkowo trasa wydawała się być bardzo łatwą i trochę byłam rozczarowana drewnianymi chodnikami pokrytymi matami antypoślizgowymi, biegnącymi przez ubogi w roślinność teren Parku. Myślałam, że będzie tak przez prawie cały czas. Roślinność była bardzo uboga, czasami pojawiało się coś, co przypominało zieleń trawy.
w oddali Góra Przeznaczenia czyli czynny wulkan Ngauruhoe, Nowa Zelandia 2012 |
W miarę jak ścieżka zaczęła się wznosić ku górze, zginęły drewniane chodniki z . Pojawił się piaszczysty, ciemny i kamienisty szlak, który zaczął powoli wić się w górę. Zrobiło się jeszcze bardziej sucho. Kamienie swoim wyglądem i strukturą przypominały koks lub zastygłe, rozżarzone żelazo.
ścieżka zaczyna powoli wić się w górę w kierunku wulkanu Ngauruhoe |
Im bardziej, szlak zaczynał wić się w górę, tym mniej było roślinności, a więcej przestrzeni i więcej kamieni wulkanicznych. Pogoda dopisywała i mogliśmy podziwiać malownicze widoki tej trekkingowej trasy.
w trakcie chwili na odpoczynek ukazał się nam taki oto widok, Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2012 |
Im wyżej, tym krajobraz stawał się bardziej surowy w swoim wyglądzie.
ścieżka tuż przed podnóżem Góry Przeznaczenia |
Kiedy stanęliśmy (ja i mój Partner) u podnóża wulkanu Ngauruhoe (2 291 m.n.p.m), który wybuchał już 45 razy, a ostatnia jego erupcja miała miejsce 21 listopada 2012 roku.
Na szczyt krateru od północnej strony mogą się wspinać bardziej doświadczeni wspinacze, ponieważ trasa jest bardzo stroma, bez żadnych płaskich odcinków na odpoczynek. Dodatkowym utrudnieniem jest osuwający się pod stopami tuf wulkaniczny oraz silny wpływ gazów siarkowych emitowanych od strony krateru.
widok na Ngauruhoe, jesteśmy u jego podnóża, Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2011 |
Zostawiamy za plecami Górę Przeznaczenia i idąc płaskim kraterem południowym dotarliśmy do grani oddzielającej dwa kratery.
wędrówka płaskim kraterem południowym zrobiła na mnie wrażenie - przestrzeń jest niesamowita |
Bliskie spotkanie z moim strachem przed przestrzenią i wysokością było tuż na wyciągnięcie ręki. Nastąpiło w tym momencie, kiedy zobaczyłam idącą na czworakach Azjatkę, która chce złapać się podłoża w chwili, gdy ześlizguje się z grani. Stanęłam i stwierdziłam, że nie pójdę dalej. Na nic zdały się przekonywania mojego Partnera, który mimo lęku przestrzeni postanowił wspiąć się stromą granią w górę - wyzwaniem był niesamowity widok pocztówkowych Jezior Szmaragdowych. On chciał je zobaczyć, ja niekoniecznie.
Chcąc schronić się przed podmuchami silnego wiatru, stanęłam za sporym głazem.Pomyślałam, że wejście jest strome, ale gorsze będzie zejście i jeśli mój Partner wejdzie, a potem nie zejdzie, to mogę tu tkwić do końca życia nie wiedząc co się z nim dzieje.
mój strach pojawił się właśnie w tamtej chwili, grań oddzielająca dwa kratery - płaski żółty i stromy czerwono - czarny |
najwyższy punkt na Tongariro Alpine Crossing |
Po pokonaniu ostrej grani docieramy do najwyższego punktu na Tongariro Alpine Crossing (1 886 m.n.p.m), nie mam ochoty nawet spojrzeć w bok, gdzie dopiero później zauważam, że po mojej prawej stronie znajdują się czerwono pomarańczowe skały. To ogromna przepaść w ziemi o różnorodnych kształtach naprawdę wzbudza respekt - to Krater Czerwony, który charakteryzuje się przykuwającym wzrok kolorem czerwono-czarno-pomarańczowym.
ta ogromna przepaść, to Krater Czerwony na trasie Tongariro Alpine Crossing |
Nieśmiało podchodzę do otworu krateru, ale jest to wystarczająco bezpieczna odległość, aby czasami się nie poślizgnąć i nie zlecieć w tą przepaść. Czas ruszyć w kierunku Jezior Szmaragdowych! Te Jeziora znajdują się za kolejnym szczytem, dochodzę do niego i stwierdzam, że ani nie zajdę, ani nie wejdę na szczyt z powrotem. Odmawiam zejścia w stronę Szmaragdowych Jezior. Widzę kątem oka z góry ich szmaragdową toń. Jak dobrze, że pogoda dopisała w tym dniu!
kolejna atrakcja Tongariro Alpine Crossing, znajduje się tuż za tym szczytem, schodząc bardzo stromą ścieżką w dół - to Szmaragdowe Jeziora |
Te jeziorka to nic innego jak trzy kratery wypełnione wodą o wspaniałym zielonym kolorze, które swoją barwę zawdzięczają minerałom wyługowanym z sąsiednich stref termicznych.
Jeziora Szmaragdowe, Tongariro National Park, Nowa Zelandia 2011 |
Ja nie dotarłam do brzegu Szmaragdowych Jezior. Tym razem kolejny strach był silniejszy od tego poprzedniego.
Ciekawa jestem czy Wy też macie swoje strachy?
Piękne zdjęcia, dzięki Tobie Ellu można czuć obecność miejsc które zwiedzasz i oglądasz. No i ELLA NA KRAŃCU ŚWIATA.
OdpowiedzUsuńJolu, dziekuje! Opisując swoje podróże i miejsca, które odwiedziłam, szybko przenosze sie do tych miejsc wspomnieniami i na nowo przeżywam te wszystkie emocje z tym związane - to trochę jak powrót do przeszłości :-)
UsuńElu przepiękne zdjęcia i bardzo fajnie sie Ciebie czyta:)Mam lęk wysokości i wejście po okrągłych schodach sprawia mi dużą trudność, więc jak mogę omijam obie sytuacje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko z podmokłego Śląska
Renato, dziękuje za te miłe słowa. Po okrągłych schodach nie wchodzę na sama myśl o tym robi mu się dziwnie pod nogami.
UsuńRozumiem Twoje odczucia, być może są podobne do moich. W Warszawie tez deszczowo, ale ciepło.
Podziwiam Cię, ja bym się nie odważyła, straszny ze mnie bojuch :) Ale widoki wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńOdważyłam sie i do dzisiaj to pamietam!
UsuńAle piękne widoki! Super! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na domowe lody - prosty przepis ;)
wenus-lifestyle
jak znajdę czas, to z przyjemnością wpadnę na gałkę lodów :-)
UsuńElu, cudownie to wszystko opisałaś. Przeniosłam się do zupełnie innego świata, a że jestem fanką Trylogii Tolkiena, mam również w swojej filmotece te trzy wspaniałe filmy, toteż z największą przyjemnością przeczytałam i obejrzałam rewelacyjne zdjęcia. CUDOWNIE!!!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za tak wspaniałe opisy i za tą magię, która przemawia do mnie z Twoich postów!
Ściskam Cię i czekam, czekam, czekam na kolejne!!!
Ania
Aniu, bardzo Cię dziękuję za komentarz, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogłam sprawić Ci tyle przyjemności pisząc ten post.
UsuńJa też się znowu przeniosłam myślami do tamtego momentu, kiedy zobaczyłam Górę Przeznaczenia, pamiętam jakie odczucia mi towarzyszyły, kiedy szłam żółtym kraterem, bardzo chciałam zobaczyć Szmaragdowe Jeziora, ale nie wiedziałam, że to podejście granią do Czerwonego Krateru będzie takim wyzwaniem dla mnie!
Następnym razem zapraszam do Fiordlandu -tam dopiero jest tolkienowsko :-)!
z pozdrowieniami, El
Cudowne zdjęcia. Zazdroszczę Ci tych widoków. Czerwone skały, jeziora - wspaniałe miejsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
skały były cudowne i ta przestrzeń i ten strach - jeszcze czuję zapach siarki z krateru unoszącej się w powietrzu!
Usuńsuper widoki!!! cudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
dziękuję za odwiedziny
UsuńNiesamowity krajoobraz ! Cudnie jest ogladac takie zdjecia za co wszyscy możemy Tobie dziękować:)
OdpowiedzUsuńoj, dziękuję Ci za te przemiłe słowa
UsuńWOW kochana ale widoki, ja nie moge! myslalam ze mnie zabierzesz na Fuerte albo cos a tutaj takie krajobrazy! Super ze udalo ci sie przezwyciezyc lek wysokosci, szkoda byloby takich widokow nie zoabczyc na wlasne oczy :)
OdpowiedzUsuńbyło naprawdę ciężko, ale dałam radę! Jak sobie przypomnę tamte chwile, to czuję ten zapach siarki i podmuch wiatru ...
Usuńzapomniałam dodać, że po tym zejściu, byłam umorusana cała pyłem wulkanicznym
Wow, widoki bajeczne. Też mam swoje strachy, ale ja mam taki charakter, że uwielbiam wyzwania i lubię się mierzyć z moimi lękami. To podobno dość skuteczna terapia.
OdpowiedzUsuńja też się zmierzyłam - nie wiem, czy to skuteczna terapia, podobno lęk wysokości ma się zapisany w genach :-D
UsuńTym razem nie odchudzam się sama, pomaga mi w tym pani dietetyk ;]
OdpowiedzUsuńNie ma co się martwić o efekt jojo, to był tylko pierwszy dzień z małą ilością kcal.
Pozostałe są wyliczone na ok. 1600 / 1800+ aktywność fizyczna
to w takim razie się nie martwię o Twoje zdrowie :-)
Usuńpiękne widoki!
OdpowiedzUsuńprzestrzeń i wysokość - osobno nie wywołują u mnie strachu, ale w połączeniu są zabójcze. ale mam zamiar z nimi walczyć! może kolejna podróż mi w tym pomoże ;)
Jestem ciekawa Kasiu Twoich wrażeń, jak już zwyciężysz w walce ze swoim strachem!
Usuńpozdrawiam, El
Co za wyprawa. Ja bym się jeszcze zderzyła ze swoim strachem przed lotem na Marsa, bo te widoki przypominają mi inna planetę. Być tam to musiało być niewiarygodne przeżycie.
OdpowiedzUsuńoj było, było - jeszcze czuję ten wiatr i zapach siarki
UsuńZ zaciekawieniem przeczytałam Twój reportaż z wypraw w góry Nowej Zelandii! Wspaniała wycieczka i jaka daleka! Też mam lęk przestrzeni, jak mój syn zabiera mnie na klify w UK to strasznie się boję i idę bokiem aby nie patrzyć w dół. A widoki są wspaniałe:) Uściski i przyjemnej całej wyprawy:)
OdpowiedzUsuńTo chyba wiesz, jak to jest, kiedy z trudem przychodzi pokonywanie własnych lęków i strachów.
UsuńPodobno z medycznego punktu widzenia, to jest gen, który otrzymujemy w spadku, natomiast z psychologicznego punktu widzenia - to rodzaj fobii, nad którą można zapanować i się nie bać...
A klify w UK, też potrafią zapierać dech w piersi ... uff
piękne widoki.. uwielbiam góry:)
OdpowiedzUsuńale to takie niezwykłe góry
UsuńFantastyczne zdjęcia i fantastyczna przygoda :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Kamil
dziękuję, pozdrawiam serdecznie
UsuńPodziwiam ciebie bo ja bym się nie odważyła wspinać rak wysoko i jeszcze sama zostałaś w pewnym momencie. Widoki są cudne, oglądać wulkany z bliska to marzenie. Masz teraz co wspominać :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZostałam sama i dlatego, że nie chciałam tam tkwić sama - ruszyłam do góry.
UsuńTakie doświadczenia uczą jak radzić sobie w pewnych życiowych sytuacjach.
Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam El
super, surowość krajobrazu jest taka piękna i fascynująca
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest ...
Usuńoplacalo sie przezwyciezyc strach! cune widoki, dla takich warto leciec tak daleko :D
OdpowiedzUsuńrzeczywiście to wejście pamiętam jeszcze dzisiaj!
OdpowiedzUsuń