Miał być wypad w Alpy – stanęło na polskich Tatrach z małym przerywnikiem w Słowacji, ale oczywiście szlachetne zdrowie nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz. Zepsuło się, ale zanim nawaliło, kilka istotnych faktów bez których nie byłoby całej wyprawy i przygody z biegówkami.
Po pierwsze gwiazdka lub
gwiazdorek w tym roku był wyjątkowo szczodry, bo pod zieloną choinką znalazły
się piękne nowiutkie buty i kijki do nart biegowych.
Bakcyl dziergania odżył już w
październiku 2012, kiedy to zrobiłam na drutach piękny czarny komin, zawijany na 2 razy wokół szyi. Na okoliczność zimowego szaleństwa na nartach
biegowych wydziergałam golf w czterech kolorach.
Bukowina Tatrzańska mnie
zauroczyła – sypnęło śniegiem, codziennie przybywało nowego bialutkiego puchu,
hotel w którym się zatrzymaliśmy położony jest na wysokim wierchu, z okien
rozpościerał się widok na szczyty tatrzańskie między innymi na Rysy i stąd
pewnie nazwa Hotelu. Śniadania hotelowe kojarzyły się nam z epoką późnego
Gierka, ale przecież nie samym chlebem człowiek żyje. Najważniejszy był spokój
i cisza i te cudowne widoki na panoramę Tatr i śnieg, śnieg, śnieg - biało ...
Miało być o bieganiu na nartach –
cóż w Tatrach nie za wiele jest takich miejsc – bardziej się dba o narciarzy
zjazdowych. Pozostało nam bieganie Doliną Chochołowską. Wyprawa w poszukiwaniu
tras biegowych do Ośrodka Biathlonowego w Kirach/ Kościelisku okazała się
stratą czasu, bo tor był nieprzygotowany. Podobno lada dzień miały zostać
wytyczone trasy biegowe – bo od niedawna spadł śnieg i nie było w związku z tym
warunków pogodowych – tak zapewniał nas Kierownik tego Ośrodka.
Z Bukowiny Tatrzańskiej na
Słowację jest bardzo blisko, dlatego pojechaliśmy do sąsiadów, a tam piękne
słońce, mniej ludzi, ośnieżone stoki, śnieg, trasy biegowe – zimowy raj dla
narciarzy.
Czasami i raj przestaje być
prawdziwym edenem, kiedy dopada choroba, która zwala z nóg i rozkłady pozostałą
część wyjazdu – co prawda za oknami przybywało pięknego śniegu z godziny na
godzinę, ale to nie cieszy, kiedy trzeba walczyć z chorobą jednego z
uczestników wyprawy, a do najbliższej apteki jest 2 km drogi w jedną stronę.
Kochani wszystko piechotą – 2 wizyty w aptece, Marzenka wie, jak bardzo się
starałam i jak szybko przebierałam nóżkami, pokonując wysokie zaspy białego
śniegu.
Szczęście w nieszczęściu, bo
zaczęłam dziergać piękny sweter, z warkoczami i guzkami, cieplutki w sam raz na
chłodne dni i mroźne dni.
Efekty możecie zobaczyć sami. Przepis na sweter
udostępnię zainteresowanym.
Dla mnie narciarstwo biegowe to całkowita nowość, ale zastanawiam się czy nie spróbować... Tylko nie wiem gdzie. Tu niby wymieniają 3 najlepsze trasy w Tatrach:
OdpowiedzUsuńhttps://biegactwo.wordpress.com/2016/11/15/3-najlepsze-trasy-na-narty-biegowe-w-tatrach/
Tyle że ja raczej wolę też rejony Bukowiny niż samego Zakopca. Nie wiem gdzie jechać :/
Zastanawiałam się nad wyjazdem na biegówki w polskie Tatry, ale z tego co piszesz, to raczej kiepsko to widzę. Może wybiorę się na Słowację... :)
OdpowiedzUsuń